To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
forum.Kanu.pl »
Pośród trzcin i kamieni

Wczoraj byłem ... - French River i Pow-Wow

Waldi - 2015-01-30, 23:52
Temat postu: French River i Pow-Wow
French River, Pow-Wow, Canoe Voyager - Ontario Kanada

Dzisiejsza wycieczka choć krótka, bo jedno dniowa, dostarczyła wielu wrażeń i przeżyć.
Słonecznego lipcowego dnia wraz z kilkunastoma osobami przepłynąłem rzeką French River 18km . Naszym celem dzisiaj był rezerwat indiański w Dokis i święto Pow-Wow. Nie płynęliśmy na zwykłych dwuosobowych kanu, lecz wszyscy razem płynęliśmy na jednym dużym Canoe Voyageur. Było to niezapomniane przeżycie, przez chwilę mogliśmy poczuć się jak legendarni Voyagers - podróżnicy pochodzenia francuskiego pływający po tych wodach w XVIII i XIX wieku.

][URL][/URL]

Transportowali oni futra na długich dystansach po rzekach i jeziorach na terenach dzisiejszej Kanady. Ta niebezpieczna praca wymagała od nich siły i wytrwałości, gdyż zagrożenie było na każdym kroku, często za swoje poświęcenie płacili najwyższą cenę-tracąc życie...

Słońce jest już wysoko, promienie docierają w każdy zakątek French River. Jak majestatyczna jest to rzeka, wielokrotnie opisywał to w swoich wyprawach Jacek Kozłowski.
Wszyscy już siedzimy w naszej łodzi . Na samym przodzie siedzi mój przyjaciel Darek, będzie on nadawał tempo, z jakim mamy poruszać wiosłami. Ja siedzę prawie na końcu, będę siłą napędową naszej załogi;). Za mną siedzi Alex- właściciel kanu, dba o to, by płynąć w odpowiednim kierunku. Przede mną osoby w różnym wieku, zarówno mężczyźni jak i kobiety.

[URL][/URL]

Na początku z trudem rozpędzamy nasze kanu i nie każdy wiosłuje w tempie narzuconym przez Darka. Z czasem jednak nasza łódź nabiera szybkości, płyniemy rzeką, która swym wyglądem przypomina jezioro, dookoła nas mnóstwo wody i skaliste brzegi. Po około dwóch godzinach nieustannego wiosłowania robimy przerwę na lunch.

[URL][/URL]

Po uzupełnieniu kalorii płyniemy jeszcze godzinę i docieramy do rezerwatu Indian w Dokis.
Wysiadamy z łodzi i idziemy około jednego kilometra w kierunku, gdzie odbywa się festiwal Pow- Wow. Do naszych uszu docierają odgłosy muzyki i śpiewu- to znak, że jesteśmy już blisko.

[URL][/URL]

Pow-Wow to przede wszystkim zjazd plemienny lub międzyplemienny, połączony z tańcami i śpiewem. Charakterystycznym tańcom towarzyszy bicie bębnów. Większość uczestników jest ubrana w tradycyjne stroje: pióra, koraliki, skóry, muszelki i dzwoneczki, niektórzy mają też wymalowane twarze.

[URL][/URL]

[URL][/URL]

Indianie czyli przedstawiciele First Nation (Pierwszych Narodów) niechętnie dają się fotografować. Obok głównej areny ustawione są stragany, gdzie sprzedawane są ręcznie zrobione ozdoby. Po zakupieniu koralików udaje nam się namówić rdzennego mieszkańca tych ziem do wspólnego zdjęcia.

[URL][/URL]

Siedzimy jeszcze długą chwilę przyglądamy się tańcom i przysłuchujemy hipnotyzującym śpiewom. Tak powoli kończymy naszą dzisiejszą podróż. Podróż która pozwoliła nam przez chwile poczuć klimat minionej epoki - epoki w której śpiew Indian rozbrzmiewał po kanadyjskich lasach, a po rzekach pływali dzielni Voyagers.

[b][/b[URL][/URL]

[URL][/URL]

[URL][/URL]

Radek - 2015-01-31, 09:42

Potrafisz rozbudzić wyobraźnię :)
Zirkau - 2015-01-31, 11:44

jeszcze, jeszcze. Chce więcej. Kocham te klimaty. podobnie jak Jacka - kochany kraj, rozpala wyobraźnię. Szczególnie że większość canuneiros wychowała sie na opowieściach rodem z Kanady :D
greg barcz - 2015-01-31, 18:50

Jakby sie kto pytal to ja go zarazilem wirusem kanu.
A swoja droga to na tym splywie tempo nazucilem dobre zamiast plynac 4 godziny zajelo nam to 3
z duza pomoca Waldka.

kuna - 2015-03-09, 23:17

Bębniłeś Waldkiem? Czyli, bez narzucania rytmu dźwiękiem, można także rytmicznie płynąć, wielopagajowo ?
Czy puszcze, Tam w Kanadzie, pachnącej żywicą, nadal są tak mroczne, jak w opisach ? (Te opisy doprowadzały mnie do szału, wolałem, akcję. Ale płacono autorom, podobno, od wiersza)
Przypomina mi to nasze zabawy w Indian, nad Jeziorem Selment Wielki. Stroje jednak mieliśmy bardzo ubogie. Ale za to animuszu w tańcach, co niemiara...

Jack - 2015-11-29, 01:37

Waldek-dziękuję za opis-niestety, nie zamiast Twoich zdjęć widzę tylko ikonki, a z przyjemnością zobaczyłbym je.

Uwielbiam French River i w sierpniu 2015 r. udało mi się ponownie spędzić na niej 1 tydzień-przez cztery dni codziennie mieliśmy na biwaku po kilka niedźwiadków, jeden wyrządził nawet szkody.

kuna - 2015-11-29, 08:40

Słyszymy, że od Południa, idą do nas, stada całe, niedźwiadków. Zastanawiamy się,
czy nie skończy się dla nas, ta przygoda, rezerwatami. Jak miało to miejsce w Ameryce.
Historia, powtarza się... Ręce opadają. Lato ostatnie, było bardzo przychylne dla rozwoju kleszcza. To powstrzymało mnie ostatecznie, przed buszowaniem w Mazurskich krzakach. A synek sprzedał w pośpiechu Ich działkę, po zaliczeniu przez wnusia, kleszcza. Było zapalenie ,,móżdżku". Dziecko czteroletnie... Dlatego, tymczasem, chętnie poczytam dokonania Innych.

Jack - 2015-11-30, 00:03

Nie wiedziałem, że w Polsce jest tyle niedźwiedzi. Na szczęście czarne niedźwiadki, w przeciwieństwie do niedźwiedzi Grizzly, w 99%+ unikają spotkań z ludźmi i są zainteresowane nie nimi, ale ich jedzeniem. Po kilku godzinach prawie przestaliśmy zwracać uwagę na niedźwiadka, który krążył dookoła naszego miejsca biwakowego. Kleszcze są też problemem w Kanadzie, ostrzega się przed Lyme Disease (Borelioza), najbardziej są narażone osoby mające styczność z trawą (biwak, chodzenia), zaleca się długie spodnie, buty i codziennie dokładne sprawdzenie całego ciała. Ponieważ z reguły biwakujemy na skałach lub otwartych miejscach, jak na razie mnie to ominęło.
kuna - 2015-12-06, 19:21

Widać na ulicach Warszawy, nawet sporo tych ,,niedźwiadków". Oby ich więcej, nie przypływało. Stoją tu, już trzy miejsca ich zbiórek. Może być wesoło...
Pogoda, ,,jak drut", wyśmienita. Jutro przepedałuję ok. 70 km. i popracuję przy klejeniu styroduru do poszycia, od wewnątrz. Lekki i wyporny. (także wyborny)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group