forum.Kanu.pl » Strona Główna

 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Pilica.
Autor Wiadomość
ELTECH 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 531
Skąd: Ząbki koło Wawki
Wysłany: 2013-09-06, 07:24   

lakiernik to ja :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Pierwszy raz w życiu :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Po tym Tomaszowie faktycznie będzie trzeba ją znowu poszpachlowaći trysnąć
_________________
NASZA MAPA szczegóły w dziale "Uwagi do forum > Mapa Google"

Pozdrowionka
 
 
ManaT 


Pomógł: 3 razy
Dołączył: 08 Paź 2012
Posty: 647
Skąd: Leszno
Wysłany: 2013-09-06, 07:29   

E tam, taka z bliznami to widać, że ma charakter.
_________________
trzeba spływać
 
 
ELTECH 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 531
Skąd: Ząbki koło Wawki
Wysłany: 2013-09-07, 19:09   

No dobra - pora na opis trasy.

Najpierw może troszkę statystki i wsparcia teoretycznego.
LOCJA PILICY

na stronie Kajak.org.pl jest ładnie opisana trasa z podanym kilometrażem i innymi ciekawostkami. W/g tego brałem kilometrówkę spływu.
Są też powiększone poszczególne odcinki mapki Pilicy co jest akurat świetną sprawą.
Jeśli ktoś będzie spływał to proponuję sobie wydrukować poszczególne mapki jak i całą locję a będzie to świetna pomoc w spływie bo nie trzeba będzie ciągle się ludzi dopytywać - Panie a co to za miejscowość ???
Ja niestety tego nie miałem i widzę że bardzo by się przydało w codziennym planowaniu trasy tzn odcinków do pokonania.
_________________
NASZA MAPA szczegóły w dziale "Uwagi do forum > Mapa Google"

Pozdrowionka
 
 
ELTECH 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 531
Skąd: Ząbki koło Wawki
Wysłany: 2013-09-07, 19:44   

SPŁYW PILICĄ dzień 1 środa 28 sierpień.

Z pod domu z Ząbek wyjechałem o 16,00
Na początek musiałem zajechać po mojego chrześniaka aby pomógł mi zwalić czółna wodę i aby potem wrócił do Warszawy samochodem żeby żonka miała przez tych kilka dni środek lokomocji :mrgreen:
Na miejsce czyli do Smardzewic na Zaporę dojechaliśmy koło 19.00
Chwilka szukania miejsca na zwodowanie i szybko wrzucam graty do kanu i odbijam od brzegu. W kanu jest tak nawalone jak u babki w tobołku ale porządki zrobię na postoju.
Teraz trzeba odpłynąć od ludzi, znaleźć miejsce na nocleg i rozbić obóz.
Płynie się bardzo spokojnie, prąd rzeki prawie niewyczuwalny zero fal ( to dla mnie nowość bo zawsze pływałem po Zalewie Zegrzyńskim a tam są nawet spore czasami ) :mrgreen: W sumie tego wieczoru przepłynąłem tylko kilka kilometrów ale tereny wspaniałe. Prawy brzeg na wysokiej skarpie mocno zadrzewiony a czasami z szerokim podmokłym podejściem gęsto zarośniętym szuwarami. Generalnie do zamieszkania się nie nadaje - co najwyżej do łapania ryb.
Lewy brzeg na skarpie wysokości od 1 do 2 m czasami zalesiony czasami jakby łąka. Ale ciągle jakieś fajne miejsca zajęte przez wędkarzy. Trzeba minąć Smardzewice i dopiero parę kilometrów dalej zaczynają się już trafiać puste miejsca. płynąc spokojnie bo pogoda bezwietrzna delektuję się ciszą i samotnością. Co jakiś czas widzę bobra.
A to siedzi i czyści futerko na brzegu albo właśnie wskakuje do wody albo rozprawia się z jakąś gałęzią. Generalnie na odcinku kilku kilometrów jakie przepłynąłem tego wieczoru naliczyłem chyba z 15 bobrów. Jak widziałem z daleka boberka to przestawałem wiosłować i tylko sobie płynąłem - dzięki temu nie bały się mnie i mogłem się im spokojnie przyglądać.
Niestety na zdjęcia takich okazów było już troszkę późno i w szarówce aparat by sobie już pewnie nie poradził. A poza tym musiałbym się najpierw do aparatu dokopać :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Jednego bobra który wystartował z jednego brzegu i płynął na przeciwny mało nie staranowałem - przeszedł obok dziobu kanu może z pół metra.
Około 20.00 znalazłem w końcu miejscówkę wartą do założenia obozu. Co prawda dość wysoko ale za to teren dookoła całkiem fajny.
Dobiłem do brzegu wyrzuciłem graty na brzeg i ledwo udało mi się kanu wciągnąć na górę. Okazuje się że wepchnąć kanu pod skarpę 2 metrową nie jest tak łatwo :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Okazuje się że to miejsce które wybrałem było wykorzystywane już wcześniej bo było miejsce na ognisko a nawet przygotowane drewno na opał. Pewnie przez miejscowych wędkarzy. Ważne że nie musiałem troszczyć się o opał.
Rozłożyłem namiot rozpaliłem ognisko wrzuciłem wszystkie graty do namiotu i usiadłem sobie przy ognisku. Jakoś pomimo że mam mnóstwo żarcia nie jestem głodny.
Posiedziałem sobie tylko przy ognisku.
Jest godzina 21.30 dookoła czarna noc żadnych lamp żadnych śladów bliskiej cywilizacji miejsce wypisz - wymaluj na horror :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Czas spać.
Kładę się w towarzystwie głośno chrupiących gałęzie bobrów oraz odgłosów życia nocy.
Niby mam miejscówkę na łące ale po drugiej stronie wąskiej bo 20-25m rzeki piękny potężny las
Dobranoc :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


Statystyka
Płynąłem 1 godzinę
przepłynąłem ok 4 km.
start 136 km Pilicy
_________________
NASZA MAPA szczegóły w dziale "Uwagi do forum > Mapa Google"

Pozdrowionka
 
 
ELTECH 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 531
Skąd: Ząbki koło Wawki
Wysłany: 2013-09-07, 21:00   

SPŁYW PILICĄ dzień 2 czwartek 29 sierpień

Pobudka o godz 7.00.
W sumie nastawiłem sobie na 8.00 ale tak mnie w nocy wytelepało z zimna że wstałem wcześniej i rozpaliłem ognisko. Wieczór poprzedniego dnia i początek nocy był całkiem ciepły ale nad ranem temperatura spadła chyba w okolice 0 stopni a na to nie byłem przygotowany :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Jak się troszkę rozgrzałem wziąłem się za śniadko. Obfite żarcie zwłaszcza że wczoraj sobie pościłem wieczorem czyni cuda. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Od razu świat wydaje się piękniejszy :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Człowiek się nawpieprza, napije, legnie sobie przy cieplutkim ognisku - milutko :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: troszkę po takim żarciu trzeba odpocząć a poza tym i tak trzeba troszkę ze startem poczekać bo z rana były niemiłosierne mgły podnoszące się z rzeki a i namiot cały mokry od rosy. Wykorzystałem czas na poukładaniu i przepakowaniu bambetli. Potem już tylko pomyć gary - ekologicznie bez użycia żadnych środków tylko piasek z rzeki i trawa :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Startuję - jest godz 10.00
Pogoda piękna, nic nie wieje, słoneczko smaży - bajka.
No to sobie płynę i podziwiam widoki - rozkoszuję się pięknem natury i dziwię się że Pilica to tak płytka rzeka. W większości woda po kolana z małymi wyjątkami a gdzieniegdzie mielizny że trzeba nawet kanu przepychać.
Do Tomaszowa dopłynąłem całkiem szybko.
I tu niespodzianka pieprzony potężny Jaz - nie da się przepłynąć.
Za wysoko bo sam jaz ma ponad metr spiętrzenia a za jazem są jeszcze stopnie usiane potężnymi kamulcami. Jednym słowem dupa do kwadratu.
Jakoś żadnego miejsca do ominięcia nie zauważyłem. Dopłynąłem w końcu do jazu i jakieś 50m przed nim po prawej stronie widzę odnogę . Ale widać że ślepa uliczka bo woda stoi a nie płynie. No cóż dużego wyboru nie ma - wpływam w zatoczkę żeby sprawdzić co i jak
Zapora ogrodzona dookoła ale z tej zatoczki można tak zakotwiczyć że można się wbić przed ogrodzeniem. Idę na zwiady. Prawy brzeg na odcinku 100 m wysoki i wyłożony kamieniami aby przy wyższym stanie wody nurt go nie rozmył. Na końcu tego odcinka dopiero możliwość zwodowania. Czyli trzeba targać łódkę jakieś 100m po drodze wykonanej z takich dziurawych betonowych płyt zarośniętych ale jednak. A ja żadnego wózka do przenosek nie mam. No cholera nie nastawiałem się na przenioski na Pilicy.
Specjalnie wystartowałem spod zapory. Szlag.
Na końcu tej zatoczki jest grobla z drogą dojazdową do jazu o szerokości kilku metrów a za nią małe jeziorko ale stojące. Na szczęście trafił się miejscowy i sobie z nim pogadałem.
Zaproponował drogę przez te stojące jeziorko na końcu którego jest betonowy przelew spuszczający nadmiar wody bokiem do Pilicy. Wypakowałem klamoty przeciągnąłem kanu i zwodowałem po drugiej stronie grobli. zapakowałem klamoty i przepłynąłem te jeziorko dobijając do tego betonowego przelewu po drugiej stronie.
I znowu klamoty na dól ( jakieś 2 metry niżej ) a za klamotami kanu. A na dole znowu maleńkie jeziorko - zatoczka połączona z Pilicą lilipucim kanałkiem ale wybrukowanym takimi odłamkami skalnymi że hej. Jakoś kanu ściągnąłem na dół choć ciary szły po plecach a w powietrze leciały joby, jak dno szurało o beton i kamienie ( świeżo lakierowane i szpachlowane kanu)
ale jestem już na tym jeziorku. Dopłynąłem do tego kanałku i znowu joby - takich kamulców i tak ostrych to nawet w górach nie widziałem. A w dupie i tak porysowane kanu.
Ledwo dałem radę przeciągnąć. Jednak czasami druga osoba by się zdecydowanie przydała. - nie byłoby takich problemów...
W sumie zajęło mi to blisko godzinę.
potem jeszcze było bystrze do pokonania pod mostem. No i znowu joby. Kto tu tych pieprzonych kamulców nawrzucał - co za dupek, a żeby mu tak łapy sparszywiały. I wiele innych kwiecistych tekstów od samego początku Tomaszowa.
Dobra płynę po bystrzu wśród szumu rwącej rzeki i odgłosów darcia laminatu po skałach.
Szlag by to ...
Przez Tomaszów było w sumie kilka bystrz ale już minimalnych więc nie ma co za bardzo się na ten temat rozpisywać.
Nie wiem czy to ja kiepsko trafiłem bo jest niski poziom wody czy tak jest zawsze
O 12.00 dotarłem do Spały.
Ładna miejscowość - warto troszkę pozwiedzać. Ale ja nie mam czasu - muszę gonić bo w niedzielę wieczorem mam być już w Warszawie - w poniedziałek do roboty.
W zasadzie jak ktoś chce spływać podobnym odcinkiem to polecam zacząć właśnie od Spały. Jest jak zwodować łódkę i nie ma problemu z jazem i bystrzem.
O 14.00 minąłem most - Inowłódź.
Cały czas płynę ostro pagajując bo trasa duża a czasu mało. Myślę czy się wyrobię do niedzieli czy nie. Po drodze mijam kilkanaście mielizn na których nie ma rady - trzeba kanu przepchać. To spowalnia spływ ale nie ma rady.
Płynę do 19.30 i znajduję całkiem fajną miejscówkę. Tuż wcześniej była spora wyspa ale miejscówka na wyspie była już zajęta. Miejscówkę znalazłem kilkanaście kilometrów przed Nowym Miastem.
I znowu znaleziona miejscówka przeze mnie była na skarpie - znowu trzeba się pomęczyć i wciągnąć skorupę 2 m do góry. Dało radę- jak człowiek musi to sobie jakoś radzi :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Znowu miałem farta bo miałem przygotowany opał i miejsce na ognisko. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Szybko rozpaliłem ognisko rozbiłem namiot i zabrałem się za żarcie. Tym razem nażarłem się mocno bo w końcu cały Boży dzień dawałem ostro na pagaju.
I do wyra. Tym razem zrobiłem małą modyfikację śpiwora dzięki czemu było już mi cieplutko w nocy :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Statystyka
Dystans około 45 km
czas płynięcia 9,5 godziny
Start 132 km pilicy
_________________
NASZA MAPA szczegóły w dziale "Uwagi do forum > Mapa Google"

Pozdrowionka
 
 
ELTECH 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 531
Skąd: Ząbki koło Wawki
Wysłany: 2013-09-07, 21:13   

SPŁYW PILICĄ dzień 3 Piątek 30 sierpnia

Dziś w ciepełku po modyfikacjach śpiwora wstaję normalnie - zgodnie z planem o 8.00
Standardowo ognisko, śniadanko, porządki i zwinięcie obozu.
Startuję - jest godzina 10,00.
Pogoda jak zwykle piękna. Niestety zerwał się wiatr w mordę wind i niestety trzeba więcej wiosłem pracować. Czasami jak mocniej powieje to potrafi lżejszy dziób od kursu odrzucić więc trzeba zwracać większą uwagę przy płynięciu. Ponieważ po Pilicy trzeba płynąc zakosami - tam gdzie jest głębiej - to często płynie się przy samym brzegu i jak wiatr nagle zepchnie dziób z kursu a płynie się pół metra od brzegu to nie ma bata aby dziób nie wylądował na brzegu :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Na szczęście takie sytuacje zdarzają się rzadko - tylko trzeba zwracać uwagę na warunki i w porę reagować. Jednak kanu ma jakieś tam 12-15 cm zanurzenia i nie wszędzie się da przejść.
To nie kajak. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Najlepiej płynąć zakosami po Pilicy czyli wybierać główny nurt - po zewnętrznej.
Gorzej bo w ten sposób robi się w sumie więcej kilometrów niż to wynika z locji.
No i czasami jak są wyspy ( a jest ich całkiem sporo) to tak naprawdę nie wiadomo którędy idzie główny nurt a wtedy jest ryzyko załapania mielizny :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Do Tomczyc dopłynąłem około 13.13
Ze dwa kilometry za mostem spod którego rozpoczynają się spływy kajakowe ( jedno z wielu miejsc na trasie ) ma działkę mój szanowny kolega Mariusz. - SCHWIMMWANNEN
Na niektórych to pewnie podziała jak płachta na byka ale to naprawdę porządny gość i bardzo go lubię. Oczywiście zrobiłem sobie z godzinkę wolnego i wraz z Mariuszem udałem się na zwiedzanie działki. No i oczywiście jego motorowego kanu. - W sumie świetne kanu.
I na prawdę teraz się nie dziwię skąd w kanu silnik. posiedzieliśmy - pogadaliśmy i pośmialiśmy się ale czas się zbierać w drogę.
U Mariusza zorientowałem się mniej więcej w trasie dzięki jego tabletowi z internetem co pozwoliło mi troszkę zaplanować przebiegi.
No i znowu w trasie :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Zapierdzielam ostro pagajem żeby się wyrobić jeszcze dziś za Białobrzegi.
Po drodze mijam sporo wysp i wysepek.
W Wyśmierzycach piękny widok na kościół z czerwonej cegły który potem znika gdzieś ukryty za drzewami. A i jest to świetny punkt orientacyjny.
Czasem rzeka ma nawet ponad 50 metrów szerokości a czasami jest węższa.
Piękno zmieniającego się krajobrazu. Po drodze mnóstwo Czapli Siwych - niesamowicie płochliwych bo z daleka już uciekają. Dużo różnych kaczek a także bajecznie kolorowych zimorodków. No i całe stada jaskółek skalnych które mają gniazda w wysokich skarpach na brzegach Pilicy. Naprawdę jest na co popatrzeć i podziwiać.
W końcu mniej więcej o 18.30 mijam most w Białobrzegach.
Most widać już z daleka ale dopłynąłem do niego dopiero pół godziny później - tak rzeka się pięknie kręci
Ale chcę się wyrwać z miasta żeby spokojnie zanocować.
Płynę więc ostro dalej. Mijam fajne wyspy ale ponieważ to piątek to pojawiło się sporo wędkarzy na nocne łowy no i wiadomo - pozajmowali miejscówki więc trzeba minąć cywilizację. W końcu mijam jakąś wieś z a którą jest świetna plaża. Trochę dalej następna wieś. Wszystko po prawej stronie rzeki.
Jakoś przezornie cumuję na wysokim lewym brzegu vis a vis plaży.
Jest godzina 20.00
I znowu wciągam kanu na stromą skarpę. teren pusty, tylko łąki jak okiem sięgnąć.
I znowu niespodzianka. Jak tylko wylazłem na brzeg widzę że czeka na mnie prawie przygotowane ognisko :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: a gałązki do mnie wołają zajaraj mnie, zajaraj mnie :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Cóż było robić - zajarałem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Rozpalone ognisko przyjemnie grzeje i daje światło.
Na początek namiot, potem cały majdan do namiotu a na końcu w ciemnościach już na spokojnie robię sobie żarełko i grzejąc się przy ognisku wcinam zasłużony obiad z kolacją :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Gary zalewam tylko wodą i zostawiam do mycia na rano - teraz mi się nie chce
Pieprzyć - ja dla garów czy gary dla mnie :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Z czystym sumieniem kładę się spać.
Ale w nocy budzą mnie jakieś wrzaski. Okazuje się że na tej plaży z której przezornie zrezygnowałem jako teren do zamieszkania ktoś zrobił sobie niezłą imprezę. Głośna muzyka wrzaski i chlupotanie wody. Miejscowi mają weekend :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Jednak intuicji warto posłuchać choć ta plaża tak kusiła.
Przeważyło jednak to że jest pomiędzy zabudowaniami i po tej samej stronie rzeki - dlatego wybrałem jednak trudny lewy brzeg. ale przynajmniej miałem radochę że nikt mi namiotu samochodem nie rozjechał :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
No to dobranoc :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Statystyka
dystans 53 km
czas płynięcia 10 godzin z godzinną przerwąu Mariusza
start 88 km Pilicy
_________________
NASZA MAPA szczegóły w dziale "Uwagi do forum > Mapa Google"

Pozdrowionka
 
 
ELTECH 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 531
Skąd: Ząbki koło Wawki
Wysłany: 2013-09-07, 22:26   

SPŁYW PILICĄ dzień 4 sobota 31 sierpień

Pobudka dziś wcześniej bo o 7.30
Szybkie śniadanko i porządek a potem kanu na wodę i w drogę.
O godzinie 8.45 maczam pagaj w Pilicy i odpycham się od skarpy - już płynę :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Założyłem sobie ambitnie że dziś osiągnę Wisłę. Ba - dopłynę do Góry Kalwarii .
Szał :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Pogoda jak zwykle świetna. Słoneczko milutko pali w grzbiet. Żeby mi się pod kopułką nie rozgotowało ( a czapkę używam tylko zimą ) co jakiś czas polewam się wodą dla ochłody.
Z resztą tę technikę stosuję przez cały czas spływu i świetnie się sprawdza :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Ponieważ to już niestety sobota - wolne a pogoda piękna natknąłem się na grupę 20-25 kajaków czyli jakieś około 50 osób.
Niestety nadawali na innych falach niż ja czyli po prostu darli mordy :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: postanowiłem grupkę wyprzedzić i zostawić za sobą z tyłu żeby mi nie przeszkadzali w spływie.
Do Warki dopłynąłem około 12.00
W Warce za mostem wbiłem się na mieliznę i w spokoju spałaszowałem sobie naprędce zrobione kanapki tak mnie wycieńczyły wyścigi z kajakami
Potem znowu w drogę. Wiatr oczywiście nie rozpieszczał i znowu wiał prosto w pysk :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Przed samą końcówką Pilicy - przed Mniszewem nagle się rozpadało ale ponieważ ciągle świeciło piękne słoneczko stwierdziłem że płynę sobie spokojnie dalej a najwyżej stanę pod mostem w Mniszewie. Ale jak już do mostu dopłynąłem deszczyk przestał padać. W sumie padało może z 10 minut może krócej.
Za mostem już widać że to końcówka Pilicy bo już brzegi umocnione kamieniami.
No i wreszcie jest - KRÓLOWA
Zaraz jak Pilica wpada do Wisły jest całkiem spora wysepka na wprost ujścia. Oczywiście obowiązkowy przystanek i zwiedzanie mojej pierwszej wyspy na Wiśle.
Wielka radocha - dopłynąłem. Postraszyłem troszkę ptaszyska wszelakiej maści od rybitw po kormorany i jeszcze inne mniej mi znane egzemplarze które były przekonane że wyspa do nich należy i popłynąłem dalej. Ale już Wisłą. Etap Pilicy został zakończony.
Na Wiśle niestety wiatr wiejący prosto w pysk mocno się wzmógł. A i szerokość koryta to z 500m więc ma gdzie się rozhulać. Królowa pokazała pazur :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Ale daję radę. Od razu jest widoczna różnica pomiędzy spływem Pilicą i Wisłą. Jednak pomimo wszystko Pilica jest "lajtowa"
Płynie się miło i spokojnie. Na Wiśle już tak nie jest. Trzeba troszkę powalczyć. Pilnować żeby wiatr nie bawił się łodzią i utrzymać w zadanym kursie.
Drugim elementem utrudniającym spływ Wisłą są potężne ławice piasku wyspy wysepki i ogroooooomne mielizny. A trzecim elementem jest oznakowanie toru wodnego.
Żeby tego obesrańca co tor wodny znakuje, piekło w dupie przez tydzień, za każdy źle wbity kij, albo za każdy którego nie wbili.
Z pozycji mostka jakiegoś holownika czy statku gdzie kapitan sobie spokojnie siedzi a robotę za niego odwalają silniki i gdzie ma na podorędziu lornetkę przez którą może sobie w każdej chwili okiem strzelić może i dobrze widać ale z pozycji kanu czy kajaka czyli z pozycji żaby siedzącej w wodzie szczerze mówiąc - gówno widać.
Wiatr w końcu ustał i zaczęło się płynąć naprawdę przyjemnie.
Niestety Wisłą nie da się płynąć prosto jak nurt bo niestety trzeba śmigać od brzegu do brzegu - zakosami. W sumie do kilometrażu Wisły można śmiało doliczyć ze 30 % więcej właśnie przez te pływanie zakosami - od brzegu do brzegu.
Być może na innych odcinkach Wisła nie odwala takich numerów ale teraz poziom wody jest wyjątkowo niski a zakosów co niemiara.
Po wpłynięciu na Wisłę i przepłynięciu jakiegoś odcinka spotkałem dwie motorówki przycumowane burtami na skraju mielizny. Zapytałem się jak daleko do Góry Kalwarii a oni mi na to że jeszcze godzinka płynięcia a drugi mi dopowiada że żadna godzinka tylko 45 minut i to płynąc bez pagajowania. No jak tak to myślę sobie pocisnę na pagaj to sobie dziś szybciej obóz rozbiję na jakimś fajnym miejscu. No to cisnę. Dwie godziny później zobaczyłem w oddali Most w Górze Kalwarii. A żeby tych roboli pokręciło - 45 minut. A żeby tak przez miesiąc zgniłe ryby tylko łowili :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
W międzyczasie niedaleko przed Górą Kalwarią na lewym brzegu Wisły była jakaś impreza wodniacka z udziałem Wopru. Hasali sobie motorówką po Wiśle a mnie pięknie bujały potężne fale ale w sumie nie przeszkadzało mi to a jednak to jakaś rozrywka tak się trochę pobujać :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
O 17.30 przepływam pod mostem w Górze Kalwarii.
Potem drugi most i płyniemy dalej szukając miejscówki na nocleg. Zapamiętałem jak u Mariusza na tablecie sprawdzałem trasę że jest jakaś spora wyspa za Górą więc stwierdziłem - jadę ją zasiedlić. W końcu wyspa jest. Ale jest problem - mielizna ciągnie się jeszcze z pół kilometra za wyspą. Cóż było robić - spłynąłem o te pół kilometra niżej a potem mocno na pagaj i pod prąd w gorę rzeki. Slalomem między mieliznami i mini wysepkami oraz zatopionymi konarami drzew udało mi się jakoś dotrzeć w końcu do wyspy.
O godzinie 19.30 lądujemy na brzegu wyspy. Wyspa marzenie- piasek jak na nadmorskiej plaży mnóstwo naniesionego przez wodę drzewa na opał. No i zaraz obok wielki odziomek wraz z korzeniami. Tam sobie upatrzyłem miejsce na łazienkę :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Rozbiłem namiot, rozpaliłem ogień potem szybki prysznic jeszcze wodą z Pilicy i standard - duża pożywna obiado - kolacja. A potem siedzę grzeję się przy ognisku i podziwiam widoki dopóki jeszcze coś widać. A potem Ciemność - Ciemność widzę :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: no oczywiście gdyby nie ognisko i czołówka :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Natomiast jest jeden haczyk - roje muszek nawet w ciągu dnia - przydadzą się repelenty których oczywiście nie wziąłem ze sobą choć przygotowałem do zabrania
natomiast po rozpaleniu ognia ( całkiem sporego ) problem znika - ogień to potęga :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Leżę sobie na ciepłym piaseczku przy wesoło trzaskającym ogniu i odpoczywam po trudach dnia. Normalnie bajka. Żałuję że to już prawie koniec. Żałuję również że mój zaplanowany spływ Wisłą na ten rok nie doszedł do skutku ale mam przynajmniej jakąś namiastkę.
No i ten blask ognia w ciemnej nocy na środku ogromnej wyspy rozłożonej na prawie całej szerokości Wisły. Cud miód i orzeszki :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Statystyka
Dystans 35 km Pilicą + 25 km Wisłą - razem 60 km.
Czas płynięcia prawie 11 godzin
start 35 km Pilicy a potem start 457 km Wisły
_________________
NASZA MAPA szczegóły w dziale "Uwagi do forum > Mapa Google"

Pozdrowionka
 
 
ELTECH 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 531
Skąd: Ząbki koło Wawki
Wysłany: 2013-09-08, 00:34   

SPŁYW PILICĄ dzień 5 niedziela 01 wrzesień

Pobudka o 7.00
Niestety w deszczu. deszcz wali w namiot całkiem nieźle. Byłoby fajnie bo lubię deszcz po namiotem gdyby nie to że muszę się zbierać w taką paskudną pogodę. Czas dopłynąć do Warszawy.
Akurat przestało padać więc korzystam z okazji i szybko zwijam namiot. Nie che mi się tracić czasu na jedzenie więc stwierdzam że wciągnę coś po drodze na szybko.
Zwijam mokry namiot i graty.o godzinie 8.00 zrzucam kanu na wodę i zaczynam lawirować wśród mielizn aby wyrwać się na główny nurt Wisły.
Wieje jak diabli aż pagaj z ręki wyrywa ale na razie nie pada. Zaczęła się ostra walka z żywiołem. Widać że zanosi się na potężną ulewę - czuć wodę w powietrzu :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Szybko wciągnąłem nieprzemakalną bluzę z kapturem i płynę - walczę dalej.
W pewnym momencie zaczyna padać deszcz. Wiatr się wzmaga fale robią się coraz większe.
Zaczyna tak ostro lać że przestaję widzieć cokolwiek deszcz zalewa oczy, wiatr tak wieje że żeby utrzymać kanu mniej więcej na kursie muszę siedzieć na dziobie i kontrować
za każdym razem jak tylko wiatr mocniej dmuchnie albo zmieni kierunek.
Fale mają blisko 50cm wysokości. Kanu skacze jak piłeczka.
Jestem przemoczony i zziębnięty. Zaczynam powoli kłapać paszczą z zimna.
W końcu daję za wygraną - z naturą nie wygrasz. Dopływam do brzegu wyciągam kanu na brzeg i z kanu wyciągam plandekę. Włażę pod plandekę i pod plandeką przebieram się w suche ubranie - troszkę cieplej ale jeszcze się telepię.
Postanawiam zrobić sobie śniadanko. W końcu i tak leje i wieje. Po 45 minutach zawieruchy pogoda się powoli uspokaja. Tzn wieje dalej mocno ale już tak nie leje tylko jest mała mżawka. Pakuję się z powrotem do kanujki i znowu ląduję na Wiślanej fali. Wieje tak że jakby komuś urwać ucho to wiatr by mu łeb ukręcił :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Ale płynę dalej twardo. W końcu tuż przed samą Warszawą się troszkę rozpogadza. Wychodzi słoneczko tak jeszcze niepewnie ale jednak. Wiatr pomimo że wieje jakby się ktoś powiesił to jest jednak sporo mniejszy.
Około 13.00 dopływam do mostu Siekierkowskiego.
Tak na próbę przestaję na chwilę wiosłować i okazuje się że pomimo prądu Wisły, kanu zaczyna się powolutku cofać - przechlapane. Trzeba pagajować - nie ma rady.
Godzinę później czyli o 14.00 dopływam na wysokość YKP-u na Wale Miedzeszyńskim gdzie to zaplanowałem sobie zakończyć moją eskapadę. Właśnie tu ma przyjechać po mnie żona
Widziałem w YKaPie slip więc na spokojnie się tu umówiłem. Tymczasem - psikus - od slipu do Wisły kilkadziesiąt metrów górzystych i mocno porośniętych krzaczorami wydm.
ponieważ dobiłem do zatoczki na brzegu Wisły na wysokości YKP-u idę na zwiady.
Wychodzi mi na to że jeśli nie chcę szarpać się przez resztę dnia po krzaczorach muszę wykorzystać pozostałość Wisły czyli k=małe jeziorko. pomiędzy slipem a Wisłą.
do przeciągnięcia jest w sumie tylko kilka metrów do jeziorka a potem kilka metrów z jeziorka do slipu. Wybór oczywisty. I tu zaczynają się schody. tu już nie ma pięknego wiślanego piaseczku tylko jakiś pieprzony muł w którym się zapadam po kolana przepychając kanu. No ale dało radę- godzinkę później siedziałem już na betonowym slipie i próbowałem się domyć po tym bagnisku. Najpierw siebie a potem kanu.
Całe szczęście że jeszcze miałem resztkę wody a poza tym zebrałem do wiaderka sporo deszczówki z plandeki zakrywającej jakieś dechy. Jakoś udało się doprowadzić do kultury i można było śmiało wykonać telefon po transport.
W międzyczasie jeszcze mały posiłek żeby zbyt dużo żarcia do domu nie ciągnąć chwila wytchnienia i jest transport. Pakujemy kanu na dach i spadamy.

Pozdrowionka dla wszystkich czytelników których nie udało mi się zanudzić na śmierć
i podziękowania za wytrwałość :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

No i statystyka
Dystans około 25 km
czas płynięcia 5 godz. z godzinną przerwą na suszenie i ogrzanie
start 485 km Wisły.



Ogólnie
1 wieczór około 4 km
2 dzień 45 km
3 dzień 53 km
4 dzień 35 Pilica + 25 Wisłą = 63
5 dzień 28 km

Razem jakieś 190 km w/g locji a w rzeczywistości pewnie koło 220 - 230 km
_________________
NASZA MAPA szczegóły w dziale "Uwagi do forum > Mapa Google"

Pozdrowionka
 
 
ManaT 


Pomógł: 3 razy
Dołączył: 08 Paź 2012
Posty: 647
Skąd: Leszno
Wysłany: 2013-09-08, 13:48   

Opis fajny. Spore przebiegi jak na jeden pagaj, nie nudziłeś się.
_________________
trzeba spływać
 
 
ELTECH 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 531
Skąd: Ząbki koło Wawki
Wysłany: 2013-09-08, 13:57   

Niestety krótki czas więc i przebiegi musiały być spore.
Ale teraz widzę że założone przez mnie 50 km Wisłą ( i to we dwóch) jest realne i to na prawdę bez specjalnego nadwyrężania kręgosłupa i rwania mięśni.
Jakbym spływał samotnie Wisłą to 50 km byłoby myślę też do osiągnięcia
_________________
NASZA MAPA szczegóły w dziale "Uwagi do forum > Mapa Google"

Pozdrowionka
 
 
ManaT 


Pomógł: 3 razy
Dołączył: 08 Paź 2012
Posty: 647
Skąd: Leszno
Wysłany: 2013-09-08, 14:09   

Cytat:
widzę że założone przez mnie 50 km Wisłą ( i to we dwóch) jest realne

Tez tak uważam. My płynąc Wisłą mieliśmy odwrotną sytuację, za dużo dni a za mało rzeki :D więc generalnie opieprzaliśmy się, ale było to bardzo miłe biorąc pod uwagę to, że pogoda dopisała i można było wylegiwać się na plażach pięknych, wiślańskich wysepek. Z drugiej zaś strony wolne leniwe pływanie ma ogromną zaletę - więcej widać :) Jak będę planował kolejną "Wisłę" to założę średnią 30-35km dziennie, reszta na LB :mrgreen:
_________________
trzeba spływać
 
 
ELTECH 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 531
Skąd: Ząbki koło Wawki
Wysłany: 2013-09-08, 14:12   

Masz jakiś opis - zdjęcia - podeślij
Mnie to bardzo interesuje bo miałem w tym roku spływać ale życie plany pokrzyżowało
_________________
NASZA MAPA szczegóły w dziale "Uwagi do forum > Mapa Google"

Pozdrowionka
 
 
ManaT 


Pomógł: 3 razy
Dołączył: 08 Paź 2012
Posty: 647
Skąd: Leszno
Wysłany: 2013-09-08, 14:13   

Proszę bardzo! http://forum.kanu.pl/viewtopic.php?t=1001
_________________
trzeba spływać
 
 
JUKA2000 

Dołączył: 17 Lip 2010
Posty: 135
Skąd: znadwisły
Wysłany: 2013-09-15, 20:18   

Na filmie Lechu wygląda tak : https://www.youtube.com/watch?v=OpWlZKLGiAY
 
 
ELTECH 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 531
Skąd: Ząbki koło Wawki
Wysłany: 2013-09-15, 21:18   

już oglądałem ten film :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
_________________
NASZA MAPA szczegóły w dziale "Uwagi do forum > Mapa Google"

Pozdrowionka
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku


Skocz do:  

Aktywności propagowane w tym forum mogą być niebezpieczne dla życia lub zdrowia.
Administrator nie bierze odpowiedzialności za ewentualne wypadki zaistniałe podczas ich uprawiania.
Pływaj zawsze w kamizelce asekuracyjnej. 90% (!) utonięć można by uniknąć gdyby ofiara miała ją założoną!

Korzystanie z Forum.Kanu.pl i www.Kanu.pl oznacza akceptację Regulaminu oraz zgodę na wykorzystywanie plików "cookies".

Administratorem www.Kanu.pl i forum.Kanu.pl jest Piotrek "Myszoor" Kaleta.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group