forum.Kanu.pl » Strona Główna

 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Nogat - Szlakiem Zamków
Autor Wiadomość
forestranger 


Dołączył: 03 Sie 2011
Posty: 58
Skąd: Zaskoczyn
Wysłany: 2015-11-03, 14:34   Nogat - Szlakiem Zamków

Jak co roku miałem dylemat z wyborem rzeki. Ale od dłuższego już czasu męczyło mnie, żeby się wybrać na Pętlę Żuławską. Po czerwcowym Polskim Dniu Kanu i przepłynięciu fragmentu Kanału do Buczyńca stwierdziłem, że trzeba w końcu uskutecznić te plany. Ciekawy również byłem jak wygląda przystosowanie innych pochylni czy przystani pod kątem użytkowników kanu czy kajaków.
W wyniku dyskusji ze współpływaczami zmodyfikowaliśmy zaplanowaną wcześniej przeze mnie trasę. Wystartowaliśmy z Gniewu. Dwie kanadyjki weszły na dach samochodu a nim podjechaliśmy do samej Wierzycy.



Szybki wyładunek całego sprzętu, pakowanie i w drogę. Samochód zabrał szwagier mieszkający w pobliżu.
Wyruszyć chciałem koło 9-tej – niestety złapaliśmy dwie godziny opóźnienia. Mam obawy czy na czas dotrzemy do śluzy w Białej Górze. Upał okropny, niebo prawie bezchmurne, a stopni to chyba pod czterdzieści. Początkowo płyniemy wąską Wierzycą – jej też upały dają się we znaki. Niski poziom wody odsłonił wszystkie podwodne wejścia do nor i kamienie. Płyniemy tak może kilkanaście minut po czym zza zakrętu wyłania się Królowa – Wisła.



Niby to nic – widywałem ją tyle razy, wychowałem się praktycznie nad jej brzegami ale zawsze kusiło by zobaczyć ją nie z poziomu mostu czy nawet brzegu tylko z pokładu jakieś niewielkiej łódki ze środka nurtu. No i stało się – jesteśmy. Rzeka jak jezioro, tafla gładka ale mknie wartko. Przepływamy koło nieczynnej przeprawy promowej, po której pozostały jedynie przyczółki. Stąd również mamy piękny widok na Gniewski Zamek.



Płyniemy początkowo po lewej stronie rzeki. Co jakiś czas na jej środku pojawia się piaszczysta łacha. Dzieciaki mają frajdę, wyobraźnia zaczyna działać. Rozbitkowie na bezludnej wyspie, ruchome piaski – bawią się znakomicie i najchętniej na każdej „wyspie”.



Przedostajemy się bliżej prawego brzegu Wisły. Słońce pali niemiłosiernie więc wyciągamy parasole, by chronić dzieciaki przed udarem. Rzeka niestety brudna – wydaje mi się, że niski stan wody oraz wysoka temperatura zrobiły swoje.



Zapach również jest niezaciekawy. Będzie trzeba Wisłą spłynąć zimą. Od Gniewu do Białej Góry wg. opisu mamy 11kilometrów. Prąd rzeki niesie nadspodziewanie szybko. Co chwilę mijamy białe tabliczki z kilometrażem rzeki więc wiemy ile jeszcze pozostało do Śluzy. W odpowiednim momencie dzwonimy po resztę ekipy, która ma się dosiąść właśnie przy przeprawie. Czekając na nich szukamy cienia i próbujemy przepłynąć na drugi brzeg pomiędzy łachami. Poziom rzeki jednak weryfikuje nasz plan i szukamy cienia w pobliżu śluzy. Kanu utknęło w piaszczystym dnie – tego się nie spodziewałem.



Po przybyciu pozostałych członków załogi dzwonię do operatora śluzy i jak pod wpływem zaklęcia wrota się otwierają. Dzieciaki podekscytowane, echo odbija się od ceglanych ścian, puszka na sznurku wraz z paragonem ląduje w kanu.






Różnica poziomów wody prawie żadna, wrota na Nogat otwierają się i wpływamy. Robimy rundkę wokół Śluzy, wpływamy na rzekę Liwę, by od tej strony również podziwiać tą niesamowitą budowlę.









Tak sobie myślę, że wygląda trochę jak taki kolejny warowny zamek krzyżacki. Ale cóż trzeba ruszać dalej. Mijamy po prawej nową przystań, ale chyba niestety tylko żeglarską. Kanadyjkarz może dobić do brzegu przy pochylni do wodowania sprzętu wodnego. Pola biwakowego niestety tu nie ma.




Jak tylko ruszamy spod śluzy zrywa się silny wiatr i niestety wieje nie tak jak powinien. Rzeka w tym miejscu szeroka, brzegi niskie więc nic nie wymyślimy. Wiatr wieje w twarz, słońce nadal świeci w potylicę (z jakiej chmury to do cho… dmucha?), parasole zaczynają fruwać. Sklecam prowizoryczny uchwyt na parasol, ale będę się z nim męczył aż do biwaku. Dzieciaki padają umęczone żarem dnia. Zaczyna się walka Każdy metr okupiony znacznym wysiłkiem i potem. Minę muszę mieć nietęgą, bo córka co chwilę pyta wychylając się zza zasłon czy mi nie pomóc. Szukamy miejsca na biwak. Ma być koło ruin mostu, ale wcześniej też mijamy fajne miejsce - zajęte niestety przez wędkarzy. Żeby ich nie denerwować wleczemy się dalej. Koło pozostałości mostu faktycznie, chyba było miejsce biwakowe, ale teraz ktoś wypasa krowy, a zamocowany pastuch elektryczny jednoznacznie sugeruje – płyńcie dalej. Mam powoli dość. Zrobienie zdjęcia to strata kilkudziesięciu metrów, poprawienie parasola nad śpiącym Frankiem kolejne kilkadziesiąt. Masakra. Na wysokości Lasu Mątowskiego, po prawej stronie rzeki (wschodniej) ciągnie się wąski pas lasu. Tu można znaleźć fajne miejsce na przenocowanie. Taaaak, ale jest jeden problem – niski poziom wody spowodował że aby przedostać się na suchy ląd trzeba przedrzeć się przez szeroki na 3-5 metrów pas mułu. Płyniemy dalej, ale pilnie obserwujemy prawy brzeg. Znajdujemy miejsce rokujące na wyjście z kanu bez taplania się w błocie. Udało się. Przenosimy sprzęt, rozbijamy namioty, jemy kolację. Jestem tak padnięty, że zapominam zrobić zdjęcia – ten stan tzw. „fotograficznego zamulenia”, potrwa do połowy dnia następnego. Myjemy się pod solarnym prysznicem – o wejściu do rzeki nie ma mowy. Praktycznie po zapadnięciu zmroku wszyscy jesteśmy w namiotach. Susza, silny wiatr i odrobina zdrowego rozsądku każą nam nie rozpalać ognia. Jedynie wodę grzejemy w wulkanie (Kelly Ketle).
Kolejny dzień zapowiada się równie upalnie. Nawet szykowanie śniadania powoduje wystąpienie potów i przemoczenie koszulki ( ja chcę na zimowy spływ !!). Pakujemy się i wodujemy – znowu o jedenastej. W powietrzu unosi się dziwny zapach. Szwagier wyjaśnia, że w okolicy jest zakład utylizacji padliny. Musi być całkiem blisko, bo słychać nawet pracę maszyn. Po chwili również mijamy rurę z której wylewa się jakaś bezbarwna ciecz. Na lewym, zachodnim brzegu mijamy Pogorzałą Wieś. Prawie ją minęliśmy, lecz jednak trzeba uzupełnić zapasy – szczególnie wody. Okazało się, że dobrze wybraliśmy, bo jedyny sklep w tej wsi ulokowany jest blisko miejsca gdzie zacumowaliśmy wśród szuwarów. Przy okazji dowiedzieliśmy się również ciekawych rzeczy od jednego leciwego mieszkańca. Opowiedział on o dawnej czystości rzeki Nogat, o piaszczystych brzegach i dnie, i o tym co spowodowało tą zmianę – zakładzie utylizacji i jej rurze ściekowej, którą wylatywał płyn o brunatnej barwie i niepokojącym zapachu. Ot takie ciekawostki. Pilnując gratów przypomniałem sobie o aparacie. Pstryknąłem kilka fot.



Upał niesamowity a do tego jeszcze zrobiło się duszno. Wypłynęliśmy z szuwarów i za plecami dostrzegliśmy przyczynę duchoty – ciemne chmury rozjaśniane co jakiś czas blaskiem błyskawic. Liczę jednak na to (biorąc pod uwagę przeciwny wiatr) że burza nas nie złapie. Płynę więc spokojnie nie oglądając się za siebie. Do rzeczywistości przywraca mnie szwagier oznajmiając, że jeszcze chwila i zmokniemy. Odwracam się i faktycznie – ciemne chmury łapią mnie już za plecy. Niedobrze przed nami linia wysokiego napięcia a tu gdzie jesteśmy nie ma się gdzie schować. Płyniemy co sił i po ominięciu niebezpiecznej strefy szukamy osłoniętego kawałka lądu. Jest tylko jedno takie miejsce i tam się chowamy. Przygotowaliśmy dzieciaki na przyjęcie nawałnicy.



Zerwał się silny wiatr, spadł deszcz ale nie tak dużo jak się spodziewaliśmy. Z miejsca gdzie się ukryliśmy widać już Śluzę Szonowo – niedaleko a jednak w tych warunkach, z tak cennym ładunkiem – nad wyraz daleko. Robi się już dość późno. Za 45 minut operator śluzy kończy pracę i na drugą stronę przedostaniemy się dopiero następnego dnia. A nocleg miał być w Malborku. Tu gdzie jesteśmy to z rozbiciem namiotów raczej słabo. Dzwonię do operatora, wyjaśniam nasze położenie – i mimo tego co usłyszałem z miesiąc wcześniej – pozwala nam na rozbicie się na terenie śluzy. Wiatr się na tyle uspokoił, że postanowiliśmy się prześluzować. Płyniemy – znowu pod wiatr. Trochę przed 18tą wpływamy do wnętrza komory.



Tu różnica poziomów jest zdecydowanie większa. Procedura z puszką się powtarza. Pytamy o poziom wody przy Malborku i dowiadujemy się, że zadaniem śluz jest mi.in. utrzymanie stałego poziomu szczególnie właśnie tu, po to by nie wpływać negatywnie na fundamenty Zamku. No i woda ma być teraz czystsza. Po słowach podzięki rozbijamy się na lewym brzegu zaraz za zaporą. Wiatr się uspokoił, ale ogniska nie będzie – brak jakiegokolwiek materiału palnego. Siedzimy do zmroku, jakaś kolacja połączona z obiadem – jest wesoło. Dzisiejszy etap nie dał się tak mocno we znaki.



Pobudka. Jaki piękny poranek! Słońce już zdrowo pali, śluza pracuje a wiatr.. wieje. I jak? Oczywiście, cholera, w mordewind… Z naszego biwaku widać już zabudowania Malborka. Już niedaleko i to dodaje nam otuchy. Wcinamy co nieco, pakujemy się i ruszamy z godzinkę szybciej niż w dni poprzednie.



Nogat rozlewa się tu dość szeroko, na obu brzegach ciągną się szuwary. Ruch tutaj jest jakby większy – mijamy kajaki, łodzie czarterowe, ale żadnego kanu. Od początku przeciwny wiatr daje się we znaki. Dziś, nie licząc burzy, wieje najmocniej. Plan jest napięty, bo dzieciaki cisną, że chcą się wykąpać. A tempo ślimacze. Chyba z dwie godziny zajęło zanim dopłynęliśmy do kąpieliska miejskiego. Wszyscy mogli w końcu popływać.



Gdy już od moczenia się w wodzie skóra odchodziła od ciała, ruszyliśmy dalej. Muszę przyznać, że zamek z poziomu rzeki wygląda na jeszcze większy. Płynęliśmy wzdłuż murów i trochę jakby nas one przygniatały. Niesamowicie.







Kilka szybkich ujęć, bo wiatr spycha zaraz w drugą stronę i machamy dalej. Dzieciaki pomagają jak mogą – praktycznie przez cały spływ. Dla Franka wiosło jest sporo za duże, ale Eliza, starsza, naprawdę sporo pomaga.




Mijamy dwa mosty i kładkę dla pieszych i szukamy na prawym brzegu Przystani Północnej. Za mostem kolejowym Nogat sprawia wrażenia jakby rozszerzał się jeszcze bardziej, wiatr ma się gdzie rozpędzić i spycha nas ciągle w przeciwnym kierunku. Tworzą się całkiem spore fale. Tak ciężko jeszcze mi się nie płynęło. Zza kolejnych szuwarów w końcu wyłania się Przystań. Tu niestety jest slip, parę ładnych pomostów i w ogóle jest bardzo sympatycznie. Niestety my musimy przybić do trawiastego brzegu już poza terenem przystani, bo tylko tu jest dogodne wyjście na brzeg.



Camping na którym mamy przenocować położony jest dobre 250metrów od przystani więc tam przenosimy cały dobytek. Chwila wahania i łódki przenosimy również (chociaż wyglądały całkiem fajnie koło wielkich smoczych łodzi).



Posiłek i wybieramy się podbić Zamek.



Wracamy po ciemku. W świetle latarni dostrzegam niewielkie ale głębokie uszkodzenie w moim kanu. Z początku myślałem, że jakiś wandal dokonał tego niecnego czynu, ale wyszło jednak na to, że pierwszego dnia przy wodowaniu zahaczyłem o wystający z ziemi ceownik. Pierwsza poważna awaria. Trochę się zmartwiłem.
Dnia następnego zabieramy dzieci do parku linowego, a stamtąd musimy już wracać prosto na Camping bo czekają już na nas kierowcy.
Reasumując: etapy (poza pierwszym dniem) nie były zbyt długie. Dzieci nie zdążyły się wynudzić, chociaż słońce prażyło niemiłosiernie, nie były jakoś szczególnie umęczone. Dodatkową atrakcję stanowiły przeprawy przez śluzy. Przeciwny wiatr tak skutecznie nas hamował, że nie dopłynęliśmy do miejscowości Jazowa gdzie myślałem zakończyć spływ czwartego dnia. Ale mimo wszystko było bardzo fajnie. Może z czasem „zamkniemy” jakiś fragment Pętli Żuławskiej
 
 
Radek 


Pomógł: 20 razy
Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1226
Skąd: Raciąż
Wysłany: 2015-11-03, 15:09   

Fajne spływ :) Miło się czyta.
_________________
Radek
www.radekkanu.com
 
 
Gabriello 


Pomógł: 6 razy
Dołączył: 10 Maj 2012
Posty: 523
Skąd: Lubań
Wysłany: 2015-11-03, 18:01   

Wow, postarałeś się. :)
Fajna wyprawa.
 
 
cano(n)ick


Dołączył: 28 Sie 2011
Posty: 156
Wysłany: 2015-11-04, 23:04   

Podobasie. Opis i pomysł.


W poprzednim roku Canis płynął Pętlę Żuławską z Elbląga do Elbląga

https://plus.google.com/photos/104704645268099726322/albums/6038637500018760049
 
 
Radek 


Pomógł: 20 razy
Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1226
Skąd: Raciąż
Wysłany: 2015-11-05, 08:07   

W pierwszym numerze "Wiosła" jest opis tej pętli, napisany przez Krzysztofa Puchalskiego „Śladami Krzyżaków”.
_________________
Radek
www.radekkanu.com
 
 
forestranger 


Dołączył: 03 Sie 2011
Posty: 58
Skąd: Zaskoczyn
Wysłany: 2015-11-05, 14:47   

cano(n)ick napisał/a:
Podobasie. Opis i pomysł.


W poprzednim roku Canis płynął Pętlę Żuławską z Elbląga do Elbląga

https://plus.google.com/photos/104704645268099726322/albums/6038637500018760049



Ech myślałem, że chociaż trochę będę oryginalny. :cry: :wink:
Ale z drugiej strony ciężko znaleźć jakiś nieprzetarty szlak przynajmniej w Polsce.
Fajne zdjęcia.

A artykuł, Radku, muszę poszukać.
Pozdrawiam
 
 
Radek 


Pomógł: 20 razy
Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1226
Skąd: Raciąż
Wysłany: 2015-11-05, 21:11   

Jak nie znajdziesz to robię skan i podeślę :)
_________________
Radek
www.radekkanu.com
 
 
cano(n)ick


Dołączył: 28 Sie 2011
Posty: 156
Wysłany: 2015-11-08, 18:42   

forestranger napisał/a:

ciężko znaleźć jakiś nieprzetarty szlak przynajmniej w Polsce.


Myślałem kiedyś o pętli szczecineckiej na dłuższy weekend.
Ale... nie mam z kim.
 
 
witek 

Dołączył: 29 Lip 2014
Posty: 37
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2015-11-09, 21:06   

Dzięki za bardzo ciekawą relację. Zastanawiałem się nie raz nad tą trasą, trochę przeraża mnie wielkość i siła rzeki, ale chyba nie jest tak strasznie.
Pozdrawiam z Gdyni
Witek
 
 
forestranger 


Dołączył: 03 Sie 2011
Posty: 58
Skąd: Zaskoczyn
Wysłany: 2015-11-12, 10:47   

cano(n)ick napisał/a:
forestranger napisał/a:

ciężko znaleźć jakiś nieprzetarty szlak przynajmniej w Polsce.


Myślałem kiedyś o pętli szczecineckiej na dłuższy weekend.
Ale... nie mam z kim.


Poczytałem trochę i wygląda dość obiecująco. Moglibyśmy się wybrać - daj znać kiedy by Tobie pasowało. :mrgreen:

Witek, z Wisłą bywa różnie. Myśmy trafili na flautę ale czytając relacje ze spływów tą Rzeką to bywa różnie.
Pozdrawiam
 
 
Tomekzlasu 


Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 80
Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-11-24, 15:09   

super wyprawa , pozdrawiamy :)
_________________
http://afryka.blox.pl/html
.Stop dla zabijania dzikich zwierząt dla sportu.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku


Skocz do:  

Aktywności propagowane w tym forum mogą być niebezpieczne dla życia lub zdrowia.
Administrator nie bierze odpowiedzialności za ewentualne wypadki zaistniałe podczas ich uprawiania.
Pływaj zawsze w kamizelce asekuracyjnej. 90% (!) utonięć można by uniknąć gdyby ofiara miała ją założoną!

Korzystanie z Forum.Kanu.pl i www.Kanu.pl oznacza akceptację Regulaminu oraz zgodę na wykorzystywanie plików "cookies".

Administratorem www.Kanu.pl i forum.Kanu.pl jest Piotrek "Myszoor" Kaleta.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group