11 lipiec
Po uprzedniej wizycie w Dyrekcji Wigierskiego Parku Narodowego w celu nabycia biletów wstępu do Parku i towarzyskiego spotkania z kolegą z uczelni, około godziny 13 zawitaliśmy w Starym Folwarku gdzie zamierzałem porzucić auto z przyczepą na kilka dni. NIestety, coś co mogłoby wydawać się łatwym zadaniem, w miejscowości stricte turystycznej okazało się niewykonalne z powodu gabarytów całego zestawu. Parę kilometrów dalej w Burdeniszkach, tuż przy ujściu Czarnej Hańczy z jeziora Postaw zaparkowaliśmy auto na parkingu agroturystycznego gospodarstwa po uprzednim wyładowaniu kanu i tobołów nad brzegiem rzeki.
Szybkie pamiątkowe zdjęcie, prognoza na najbliższe dni przewiduje intensywne opady i burze, no ale kto by wierzył prognozie
W pogodnych nastrojach wyruszamy w kierunku jez Wigry by zobaczyć co nas ominęło.
Mijamy zabudowania Muzeum rybołówstwa, drewniany most i chwilę później jesteśmy na jez Wigry.
Pochmurne niebo i perspektywa deszczu nie skłania do zachwytów nad gładką taflą jeziora i czymprędzej wracamy na rzekę. Odnalezienie wypływu ułatwia oznakowanie, które niejednokrotnie później pomaga nam przy pokonywaniu jezior połaczonych kanałem Augustowskim.
Początkowo rzeka wije się w tunelu trzcin, w prawo, w lewo, w lewo, w lewo.
W prawo
I znów w prawo i w lewo
Po kilku kilometrach rozlewa się leniwie i rozpoczynamy rozpaczliwe wyszukiwanie szybszego nurtu
Kolejne kilometry przebijania się przez gęstwę roślinności wodnej w poszukiwaniu pola biwakowego na którym można spokojnie, z dala od brzęku szkła i nocnych śpiewów, spędzić noc.
Lądujemy na siedemnastym kilometrze, godzinę później zaczyna mżyć deszcz. Na szczęście pole biwakowe wyposatzone jest w podstawową infrastrukturę w postaci zadaszenia ze stołem i ławkami. Telefon do dzierżawcy terenu załatwia sprawę płatności za biwakowanie.
12 lipiec
O świcie budzi mnie sędziwy jak rzeka ojciec dzierżawcy i po uregulowaniu należności zapadam w dalszy sen. Nie ma się co spieszyć, wciąż pada. I tak do dwunastej w południe.
Godzinę później wyruszamy w dalszą drogę
Nurt staje się szybszy, rzeka nieco się zwęża
Po to by po chwili znów się rozleniwić
Co jakiś czas koryto rozdwaja się by kilkaset metró dalej znów się połączyć
Staramy się wybierać te szybsze strugi
Niestety około siedemnastej zaczyna padać. Zawilgotniały aparat odmawia posłuszeństwa.
Po drodze mijamy kilka załóg kajakowych, dwie z nich w wodzie w pijackim amoku próbują wydostać się na brzeg brodząc w wodzie po kolana, jakaś pijana ekipa próbuje ścigać się z nami, by po kilometrze wypluwszy płuca odpaść wbijając się w rozmiękły brzeg rzeki. Co chwila słychać nawoływania z różnych stron, no cóż weekend się zaczął na dobre
O 19 rozpadało się na poważnie. Wciąż płyniemy i znawet zaczyna się to Nam podobać. Dwie godziny później trafiamy na prawie opuszczone pole biwakowe, w strugach deszczu pod osłoną tarpa rozbijamy namioty i uraczywszy się suchym prowiantem wsłuchujemy się w odgłosy burzy zliczając sekundy dzielące błyskawice od grzmotu. Synowie rozbiwszy namiot w lekkim zagłębieniu zafundowali sobie łóżko wodne, na szczęście membrana podłogi nie puszcza wody. Żonie obiecuję że jutro wzejdzie słońce i układamy się do snu.
13 lipiec
Deszcz pada do trzynastej dnia następnego, a chwilę później zza chmur wychyla się słońce, które nie opuści nas już do końca sływu.
Niestety fotorelacji nie będzie. Bateria padał, podejrzewam że z powodu wilgoci.
Jesteśmy na czterdziestym drugim kilometrze. Kolejne dziesięć kilometrów to piękny odcinek przez lasy okalające rzekę. Docieramy do miejscowości Rygol i skręcamy w lewo wpływając do Kanału Augustowskiego. Chwilę później pierwsza śluza i pierwsze w życiu śluzowanie w kanu. Najmłodszej uczestniczce sływu wyraźnie się nie spodobało i kolejne postanowiła pokonywać na własnych nogach. Jakiś czas później kolejna śluza i tu niestety z powodu póxnej pory czeka nas przenośka. Za śluzą we wsi uzupełnienie zapasów i przed nami kilometry jezior i kanałów. Biwak nad jez Mikaszewo, gdzie o poranku zawitała kobiecina sprzedająca jagodzianki.
14 lipiec
Kolejny dzień jezior i rekordowy prosty odcinek kanału o długości ok 8 km z jedynie trzema zakrętami. Kolejne jeziora, kolejne dwie śluzy. W Przewięzi za późno na śluzowanie i czeka nas długa przenośka przez ruchliwą szosę. Przy okazji zakupy w pobliskim sklepie. Wodujemy na jez Białym gdzie mimo późnej pory wita nas ryk silników motorówek i skuterów wodnych. Dwa kilometry dalej lądujemy na prawym brzegu.
15 lipiec
Poranek gorący i słoneczny, zaczynamy tęsknić za deszczem. Do końca spływu pozostało około dziesięciu kilometrów. Wysiadam pod mostem drogowym trasy Augustów - Suwałki i autostopem wracam do miejsca startu, tymczasem rodzina udaje się na jez Necko w celu zażycia kąpiel słonecznych. Po trzech godzinach wracam po załogę i chwilę później ukochana teściowa spod Ełku sadza Nas do kolacji. W wyśmienitych nastrojach po przepłynięciu około stu kilometrów, planujemy na zbliżający się piatek 18 lipca- Rospudę.
_________________ When you have to shoot...Shoot! Don't talk
Dzięki. W sumie fajnie było wrócić na trasę tamtego spływu, choć dla mnie CH to jednak rozczarowanie - w nurcie za dużo zielska przez które trzeba się było przebijać dość siłowo + nudnawy jednak kanał którego największą atrakcją dla nas były śluzowania. Za to babcie z jagodziankami są nie do przebicia
_________________ Good judgment comes from experience, and experience comes from bad judgment : ) | Mysia Perć™ : P
Dumoine - zapiski z budowy -> eBook
Byliśmy na tej samej rzece (ja pływałem 12-16.07) , wrażenia podobne do Twoich. Śluzowanie 7m w górę robi wrażenie i myśli biegną "do ludzi" którzy projektowali i budowali kanał augustowski. W Rygolu nie ma "znaków" kierunkowych np na moście (miejsce idealne do ich umieszczenia) o kierunku "wpłynięcia" do kanału. Francuzi którzy płynęli za mną wpłynęli w Szlamicę i dzielnie ruszyli w kierunku Białorusi. Będąc przy znakach raz czy dwa razy spotkałem na trasie znaki podające "kilomertarz rzeki". Płynąc bez GPSa, dłużącymi się zakolami taka wiedza byłaby przydatna. Infrastruktura turystyczna to chyba temat na kolejny wątek ... nie polecam "biwakowiska w Rygolu" o nazwie Słodka Dziurka, toalety tam to mdły temat . . Od dawna chciałem popłynąć Czarna Hańczą i w tym roku udało się ! , było i słońce i deszcz, kapelusz i woda kapiąca z namiotu. Wypoczynek udany ! Szkoda że nie wiedziałem że też płyniesz ... gdzieś niedaleko ..
Jak zwykle zgrana załoga. ...
Koniecznie spraw aparatowi jakiś worek wodoszczelny Panie.
To nie zgranie, tylko wojskowa dyscyplina
Wychodzę z założenia że jeśli coś nie wytrzymuje warunków panujących na zewnątrz, to nie ma prawa tam funkcjonować. Jeśli posadzę różę w ogrodzie, a ona zimy nie przeżyje bez osłony, znaczy się że w moim ogrodzie nie ma dla niej miejsca. Aparat jak widać nie jest stworzony z myślą o spływach, trzeba będzie więc go wymienić.
Myszoor napisał/a:
... w nurcie za dużo zielska przez które trzeba się było przebijać dość siłowo + nudnawy jednak kanał którego największą atrakcją dla nas były śluzowania. Za to babcie z jagodziankami są nie do przebicia
Aż tak źle nie było, a wysiłek zostaje wynagrodzony pięknymi widokami.Śluzowanie, zwłaszcza pierwsze naprawdę emocjonujące, a kanał - mniej nudny niż kilka kilometrów jeziora.
Babcie z jagodziankami są nie dopobicia, szczególnie gdy dobijają się do syna siedzącego w wychodku z zapytaniem czy jagodzianki czy placek z sernikiem
boberek napisał/a:
Byliśmy na tej samej rzece ....
Znaków w Rygolu faktycznie brakuje. Płynąc, również przeoczyliśmy wpływ do kanału lecz na szczęście zatrzymaliśmy się w "Słodkiej Dziurce" w celu uzupełnienia zapasów wody pitnej i tak jakiś dobry tubylec zwrócił nam uwagę na ten fakt. Przed Rospudą udało mi się znaleźć w księgarni przewodnik Rzeki Mazur i Suwalszczyzny który przydał się na Rospudzie, a w przyszłym roku przyda się na całości Biebrzy i Krutyni.
fh8g napisał/a:
...
Z niecierpliwością czekam na wieści z Rospudy
Na relację muszę znaleźć trochę czasu, zdjęcia natomiast można pooglądać
Pomógł: 6 razy Dołączył: 10 Maj 2012 Posty: 523 Skąd: Lubań
Wysłany: 2014-07-24, 12:22
Szajba napisał/a:
Babcie z jagodziankami są nie dopobicia, szczególnie gdy dobijają się do syna siedzącego w wychodku z zapytaniem czy jagodzianki czy placek z sernikiem
Faktycznie, mój błąd.
Informacji o przeznaczeniu budynku szukałem w sieci, znalazłem i przeznaczenie i właściciela, a że wydał się przesympatyczny to i Andrzeja na Maćka przechrzciłem
_________________ When you have to shoot...Shoot! Don't talk
Rafał, niebawem i ja się wybieram na Czarną Hańczę . Dla mnie jest to "moja rzeka" po której pływałem różnymi jednostkami. Największą, jaką udało mi się spłynąć w 1991 roku, to była omega. W 5 łódek popłynęliśmy ze Starego Folwarku do Augustowa.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach